piątek, 1 listopada 2013

Lioele, Dollish Veil Vita BB

Koreański witaminowy krem BB marki Lioele. W zależności od rodzaju - masujący zaczerwienienia lub żółte przebarwienia. Styczność miałam z nim najpierw w postaci próbki, a następnie całego opakowania, które obecnie jest - jak mi się wydaje - gdzieś w połowie swojej zawartości.

Z zewnątrz...
krem wygląda uroczo. Plastikowe, lekkie, twarde, nieprzezroczyste opakowanie z pompką. Za pompkę plus, użytkowanie jest bardziej higieniczne, można też z łatwością dozować kosmetyk. Niestety nie widać ile kosmetyku zostało do wykończenia produktu i nie ma możliwości wykorzystania go do ostatniej kropli, chyba że ktoś podjąłby próbę roztrzaskania opakowania na kawałeczki...

 

Wewnątrz...
po naciśnięciu pompki ukaże nam się - w zależności od wersji - zielona (na zaczerwienienia) lub fioletowa (na żółte przebarwienia) substancja z brązowymi mikro-kapsułkami. Wersja której ja używam to zielona na zaczerwienienia.


Krem ma bardzo specyficzny zapach (nie przypomina typowego zapachu "kremu"), mi osobiście kojarzy się nieco z ziołami. Tuż po nałożeniu cera może się wydawać nieco wybielona, ale efekt ten znika. Natomiast krem na prawdę maskuje zaczerwienienia, ujednolicając wygląd cery, a brązowe granulki rozcierają się w trakcie nakładania dają efekt delikatnego podkładu. W zależności od aktualnego stanu cery stosuję go albo samotnie albo jako bazę pod podkład. Na zdjęciu poniżej widać jak podkład zmienia się w miarę rozcierania.


Moja twarz...
jest sucha, ale z licznymi zaskórniakami. Krem u mnie nie powoduje zatykania porów i lekko nawilża cerę nie czyniąc jej tłustą. Nie zauważyłam aby stan cery pogorszył się po nim, ale też nie zauważyłam jakiś specjalnych właściwości leczniczych. 

Podsumowując:
+łatwe i higieniczne dozowanie
+przyjemny zapach (kwestia subiektywna)
+maskuje zaczerwienienia (!)
+dla osób bez większych problemów może służyć za podkład
+nie pogarsza stanu cery

-nie widać ile kosmetyku zostało zużyte

Być może minusów da się znaleźć więcej, dla mnie jednak ten krem miał głównie maskować zaczerwienia co też robi, a w lepsze dni zastępuje też podkład, dlatego jestem z niego zadowolona i myślę że kupię go ponownie.

Pozdrawiam :)



O czym warto pisać?


Pytanie to zadałam sobie chwilę po tym, gdy pomyślałam, że chciałabym spróbować prowadzić bloga. Jakiś czas przed tym podczytywałam inne blogerki kosmetyczne. 

O czym pisać? Najlepiej o tym, na czym się zna. 

A w kategorii kosmetyczno-urodowej największe obeznanie mam w... depilacji.  Zarówno salonowej (IPL, IPL+RF, diodowym, aleksandrytowym) jak i domowej (maszynki, depilatory, kremy, woski). Pierwsza zakładka będzie więc o depilacji. Druga - o kosmetykach azjatyckich - ponieważ mnie ciekawią, używam niektórych z nich, a znalazłam stosunkowo mało recenzji na ich temat. Tak wygląda plan. Zobaczymy jak wyjdzie realizacja.

W blogowaniu jestem nowa, więc będę wdzięczna za wszelkie wskazówki i zapraszam do czytania :) Pozdrawiam!